Wczoraj wieczorem wracałam z pracy do domu, a przez szyberdach (co za nazwa) do samochodu wpadała mi delikatna poświata księżyca. Całą drogę ten naturalny satelita miło mi towarzyszył.
Jakie to fajne, że odprowadził mnie pod sam dom....
Myślę, że umówię się z nim dziś na krótką randkę, pod pięknym platanem, w magicznym miejscu.
Ja nie mogę, czy ten aparat fotograficzny siedzi zawsze na siedzeniu pasażera?
OdpowiedzUsuńJak zawsze pięknie.
oj nie zawsze, ale okazuje się, że to ostatnio jedyny słuszny kompan moich podróży :-)
OdpowiedzUsuń